BLOG

21 czerwca ponad 1,5 tys. pasażerów utknęło na lotnisku im. Fryderyka Chopina w Warszawie z powodu awarii systemu informatycznego Polskich Linii Lotniczych "LOT" S.A., wywołanego, jak podała spółka, "atakiem na naziemne systemy IT". Odwołano w związku z tym kilkanaście rejsów polskiego przewoźnika, głównie krajowych i europejskich. 

Do wyjaśnienia sprawy "ataku" zostały zaangażowane służby państwowe - Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Prokuratura. Śledztwo nadal się toczy i do czasu jego zakończenia nie należy przesądzać, jakie były rzeczywiste powody problemów, które dotknęły PLL LOT, ale przede wszystkim ogromną liczbę pasażerów, którzy musieli czekać na swoje loty kilka czy kilkanaście godzin. 

Wiele wskazuje jednak na to, że błąd systemu informatycznego PLL LOT, wcale nie musiał mieć zewnętrznego źródła. A nawet jeżeli był to zewnętrzny atak, jest kwestią do rozstrzygnięcia, czy nie można było mu zapobiec, tzn. czy przewoźnik lotniczy dołożył należytej staranności, aby taki atak nie był możliwy. Tylko wtedy bowiem, w rozumieniu Rozporządzenia unijnego o ochronie praw pasażerów, może powoływać na "atak teleinformatyczny" jako na "nadzwyczajną okoliczność", co zwalniałoby go z obowiązku zapłaty odszkodowań pasażerom odwołanych lotów. 

A w grę wchodzi wysoka kwota możliwych odszkodowań. Jeżeli bowiem przyjąć, że dla 1,5 tys. pasażerów należy się odszkodowanie w najniższej wysokości, tj. 250 EUR, chodzi o kwotę 375 tys. EUR. 

Czy PLL LOT będzie zobowiązany wypłacić odszkodowania za odwołane loty z 21 czerwca 2015r.? Okaże się, jak prokuratura zakończy śledztwo i rozpoznane zostaną skargi pasażerów w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego. Reprezentuję kilku pasażerów w tej sprawie, o jej wynikach więc jeszcze napiszę. 

Pod koniec sierpnia, w mediach głośno było o grupie prawie 200 Polaków, którzy utknęli na lotnisku w Bodrum, nie mogąc wrócić do kraju z wypoczynku w Turcji. Samolot tureckich linii lotniczych Pegasus Airlines, który miał zabrać turystów do Warszawy, według informacji przekazanej przez przewoźnika i biuro podróży, uległ awarii. Podróżni byli zmuszeni czekać na organizację lotu zastępczego ponad dobę. W tym czasie przeżyli nerwowe chwile na lotnisku, bez wystarczającej pomocy, w pewnym momencie ścierając się nawet z turecką policją, która chciała ich aresztować za koczowanie w terminalu.

Niestety pasażerowie tego feralnego lotu nie mogą domagać się odszkodowania od linii lotniczej na podstawie przepisów UE. Rozporządzenie nr 261/2004 ma zastosowanie do lotów, które odbywają się z lotnisk położonych na terenie krajów członkowskich EU. Jeżeli lot jest spoza Unii Europejskiej, tak, jak w tym przypadku, z Turcji, odszkodowanie jest należne pasażerom tylko wtedy, kiedy przewoźnik lotniczy jest zarejestrowany w UE. A Pegasus Airlines to przewoźnik turecki. 

Oczywiście, turyści z lotniska z Bodrum, nie pozostają bez jakiejkolwiek ochrony. Mogą domagać się odpowiedniego odszkodowania i zadośćuczynienia od biura podróży na podstawie przepisów polskiej ustawy o usługach turystycznych.

A ja z rodziną, jak to już stało się pewną tradycją, wybrałem odpoczynek nad polskim morzem. I jak zwykle nie żałuję. Cały tydzień bezchmurnego nieba, piękne plaże, morze piasku i woda. Jak to mój synek powtarza, "zimna jak cholela"...